Olimpiada
Wydaje się, że władze chińskie przestają nawet dbać o zachowywanie pozorów: we wrześniu 2006 roku w trzydziestoosobowym lhaskim Komitecie KPCh, który sprawuje najwyższą władzę w stolicy Tybetu, znalazło się zaledwie ośmiu Tybetańczyków - najmniej w historii tej instytucji.
Od listopada 2005 roku piastuje je Zhang Qingli, który zaczynał karierę w Komunistycznym Związku Młodzieży Chińskiej, głównym zapleczu politycznym przewodniczącego Hu Jintao, a od 1999 roku - podobnie jak znienawidzony przez Tybetańczyków Chen Kuiyuan, przeniesiony do TRA z „mniejszościowej" Mongolii Wewnętrznej - pracował w ujgurskim Xinjiangu.
Rosnąca liczba chińskich imigrantów, kluczowych dla pełnego zintegrowania lokalnej gospodarki ze strukturami ChRL, stanowi ogromne zagrożenie dla tożsamości Tybetu. Chińczycy, którzy dzięki rządowym dotacjom zarabiają tu średnio o 46,9 proc. więcej niż w innych prowincjach ChRL (w armii, według danych rządowych, o 300 proc.), zdominowali życie gospodarcze w całym regionie. Hanowie wypierają już Tybetańczyków nawet z rynku produktów tradycyjnych, takich jak tybetańskie meble, malowidła czy rzemiosło. W Lhasie, na przykład, należy do nich 340 zarejestrowanych warsztatów „rękodzielniczych", a do Tybetańczyków - ledwie 28. W tej sytuacji kwestia „rozwoju" (w tym inwestycji zagranicznych, a zwłaszcza projektów Banku Światowego czy międzynarodowych korporacji) budzi poważne wątpliwości i kontrowersje.
Wybór aparatczyka doświadczonego w brutalnym pacyfikowaniu mniejszości i nasilenie represyjnych kampanii „edukacji patriotycznej" nie zwiastują zasadniczej zmiany polityki partii.
Z relacji uchodźców wyłania się obraz uprzedzeń rasowych chińskich pracodawców, którzy automatycznie uznają Tybetańczyków za „niekompetentnych" i „zacofanych". We wszystkich instytucjach Tybetańczycy zajmują niższe, a Chińczycy wyższe stanowiska.
Poważnym problemem pozostaje bezrobocie, również to ukryte. Wielu tybetańskich chłopów i pasterzy uważa się za „zatrudnionych", gdy krzątają się po rodzinnym obejściu lub podejmują dorywczą, nisko opłacaną pracę fizyczną. Brak wykształcenia, nieznajomość chińskiego oraz dyskryminacja skutecznie uniemożliwiają im znalezienie innego zatrudnienia.
Wielu utrzymuje, że jedynym sposobem na zdobycie pracy jest łapówka i guanxi. Podobnie wygląda struktura płac; Tybetańczycy z reguły nie zarabiają połowy tego, co za tę samą pracę dostają Chińczycy.